wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział jedenasty

***11***
- Wygląda na to, że przyjechaliśmy ostatni - zauważył Alex, wjeżdżając na szkolny parking.
Isabel nie odezwała się, zresztą nie oczekiwał tego. Całą powrotną drogę siedziała w milczeniu, podobnie jak on. Za każdym razem, kiedy chciał coś powiedzieć, przypominał sobie jej słowa: Nie możesz mnie zrozumieć. Więc wszystkie błyskotliwe uwagi, które przychodziły mu na myśl, wydawały się sztuczne i nienaturalne.
Zaparkował obok jeepa Maxa i oboje szybko podbiegli do reszty grupy.
- Znaleźliśmy skałę kurczaka - oznajmił. - Ale nie natrafiliśmy na żaden ślad bunkra - dodał szybko, żeby uprzedzić przedwczesny wybuch radości.
- Przynajmniej posunęliśmy się do przodu – powiedziała Maria, naciągając rękawy swetra na dłonie, jakby było jej zimno.
Alex nie zauważył, że jest aż tak chłodno.
- Jeśli chcesz wyznaczyć nam tereny poszukiwań wokół skały, jestem za tym, żeby natychmiast tam wrócić - zwrócił się do Michaela.
Liz rzuciła okiem na Maxa.
- Spotkajmy się raczej jutro rano - zaproponowała. Alex również spojrzał na niego, starając się nie robić tego zbyt ostentacyjnie. Rzeczywiście wyglądał tak, jakby za chwilę miał się przewrócić.
- Jutro rano bardzo mi odpowiada - powiedział.
- Moglibyśmy teraz iść na imprezę do Corinne Williams - zasugerował Michael. - Na pewno już się dobrze rozkręciła.
- Isabel, chcesz pójść? - spytał Alex. Uważał, że przyda jej się trochę rozrywki. Zastanawiał się, czy myśli o tym, co dla niej oznacza akino, czy teraz martwi się tylko o Maxa.
Sam myślał przede wszystkim o Maksie. Gdyby zaczął się zastanawiać nad Michaelem i Isabel... gdyby wyobraził sobie, jak umierają, szybko skończyłby w domu wariatów.
Isabel też popatrzyła na brata.
- Chyba jednak pójdę do domu - oznajmiła.
- Idźcie na imprezę - nalegał Max. - Myślicie, że chcę, żebyście wszyscy ze mną siedzieli i gapili się na mnie?
- Ja lubię się na ciebie gapić. Proszę cię, proszę, pozwól mi pojechać do ciebie i trochę się pogapić - powiedziała żartobliwie Liz.
- Nie. Chcę, żebyś też poszła. Tam może być zabawnie. Ja muszę tylko pojechać do domu i się położyć.
- Okay, sprawa jest jasna. Zmieścimy się w moim samochodzie. Tam cała ulica będzie totalnie zastawiona - oświadczył Alex.
- Odwiozę Maxa i dołączę do was - obiecała Liz. Stali jeszcze przez chwilę na parkingu, po czym Michael ruszył w stronę volkswagena, a reszta poszła w jego ślady. Alex usiadł za kierownicą i włączył głośno radio, żeby nie musieli na siłę rozmawiać.
Odczuł ulgę, parkując samochód na końcu ulicy, przy której mieszkała Corinne. Impreza przeniosła się już na trawnik. Widać było, że właśnie rozkręciła się na dobre. Doskonale.
Alex otoczył ramieniem Isabel, kiedy szli w stronę domu Corinne. Poczuł, jak dziewczyna lekko sztywnieje pod jego dotykiem.
- Nic ci nie jest? - szepnął.
Zaprzeczyła ruchem głowy i objęła go w pasie, zaciskając palce na szlufce jego paska. Koło domu Corinne ogarnęło go nagłe uczucie dumy: popatrzcie tylko na dziewczynę, z którą przyszedłem, powiedział sobie w duchu.
Zaobserwował, że wiele osób zwraca na nich uwagę. Musiał przyznać, że to miłe.
- Przyniosę coś do picia! - wrzasnął jej do ucha, starając się przekrzyczeć zgiełk. Nie było sensu razem przepychać się do kuchni.
Uśmiechnęła się do niego tak, jakby chciała powiedzieć: Bogini Isabel uśmiecha się tylko do ciebie. W takiej chwili Alex nie potrafił już myśleć o niczym poza nią. Po prostu o niczym.
Z głupim uśmiechem zadowolenia na twarzy przeciskał się w stronę kuchni.
- Może znalazłem się w alternatywnej rzeczywistości?! -krzyknął za jego plecami jakiś chłopak. - Widziałem przed chwilą Isabel Evans wchodzącą tu z tym Alexem. Myślałem, że ona zadaje się tylko z seksownymi studentami i gwiazdami koszykówki...
***
Michael stał oparty o pień wierzby w najdalszym kącie ogródka za domem Corinne. Kiedy proponował, żeby pójść na imprezę, nie pomyślał o jednym z aspektów tej sprawy -o Marii.
Nie mógł jeszcze dojść do siebie po tym, co mu powiedziała w jaskini.
To było zbyt niespodziewane, zbyt zaskakujące. Nie wiedział, co teraz robić. Jeśli wejdzie do środka, a ona do niego podejdzie, to czy powinien z nią zatańczyć? Już wspólna jazda samochodem była wystarczająco ciężkim doświadczeniem, a co dopiero taniec, dotykanie się. Jak można to robić po tym, jak dziewczyna oświadczyła, że cię kocha? Czy ona nie pomyśli, że wspólny taniec może coś oznaczać? Czy dziewczyny nie doszukują się we wszystkim jakichś podtekstów?
Chciał, by wszystko było tak jak dawniej, żeby mogli nadal przebywać ze sobą, dobrze się bawić, oglądać głupie filmy.
No, może tylko z dodatkiem całowania. Teraz, kiedy już przestał ją traktować jak młodszą siostrę, mogliby się od czasu do czasu pocałować.
Nie pragnął jednak wielkiej tragicznej miłości w stylu Maxa i Liz. A Maria, kiedy mówiła, że go kocha, patrzyła na niego takim wzrokiem, że się na to zanosiło.
***
- Stacey powiedziała, że powinnaś przyprowadzić Michaela i Maxa, żeby zrównoważyć obecność Alexa - szepnęła Corinne do ucha Isabel.
Stacey powiedziała! Ciekawe, ile jeszcze jej fanek podejdzie do Isabel, żeby oznajmić, co powiedziała ich idolka. Pewnie wszystkie te piszczące, chichoczące panienki. To było jedyną treścią ich życia.
Dziś wieczorem Isabel mogłaby się śmiało bez tego obyć.
- A gdzie jest twój chłopak? - spytała, udając, że szuka go wzrokiem w tłumie. - Czy wypluwa wnętrzności w łazience? A może już stracił przytomność?
- Musiał wcześniej wyjść - powiedziała Corrine, szybko się oddalając.
Założę się, że musiał, kwiatuszku, pomyślała Isabel. Zauważyła wychodzącego z kuchni Alexa i podeszła do niego. Wyjęła mu drinki z rąk i postawiła je na podłodze przy ścianie.
- Najpierw zatańczmy - powiedziała. Chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą na skrawek wolnego miejsca obok Douga Highsingera, który tańczył ze Stacey. Niech ta małpa widzi, że ona, Isabel, nie chowa się po kątach, jakby miała coś do ukrycia.
Alex objął ją w talii i zaczęli się kołysać w takt muzyki. Isabel odchyliła się do tyłu na tyle głęboko, aby jej włosy mogły musnąć nagie ramię Douga Highsingera. Kiedy spojrzał na nią, wdzięcznym ruchem powróciła w objęcia swojego partnera, przytulając się do niego.
Nie musiała się oglądać, by wiedzieć, że Doug nie spuszcza z niej wzroku. Spadaj, pomyślała. Latał za nią już w wyższych klasach podstawówki, ale nigdy się z nim nie zadawała.
Musiał zadowolić się Stacey. Isabel z uśmiechem wsunęła palce we włosy Alexa. Zwykle lubiła to robić - były takie gęste i jedwabiste - teraz jednak zależało jej tylko na tym, żeby zrobić wrażenie na innych. Chciała, by każdy obecny tu chłopak marzył o tym, żeby być Alexem. I żeby każda dziewczyna wiedziała, że wszyscy faceci tego pragną.
Kiedy muzyka ucichła, Isabel była pewna, że osiągnęła cel.
- Muszę wyjść na chwilę - powiedziała do Alexa.
Skinął tylko głową, a ona przecisnęła się do wyjścia prowadzącego na tyły domu. Głęboko zaczerpnęła rześkiego powietrza. Po chwili zauważyła stojącego pod wierzbą Michaela.
Podeszła do niego. Po raz pierwszy od chwili, kiedy Max powiedział im o akino, znaleźli się sami. Nie miała ochoty teraz o tym rozmawiać.
Michael otoczył ją ramieniem, a ona przytuliła się do niego. Mmm, tak, tego właśnie było jej potrzeba. Czuć, jak obejmują ją jego silne ramiona, i wiedzieć, że on rozumie jej odczucia, ponieważ czuł to samo.
***
Maria wypatrzyła Alexa, siedzącego w połowie prowadzących na piętro schodów. Podeszła bliżej i usiadła obok niego na włochatym wełnianym dywaniku. Zdziwiło ją to, że Corinne - największa snobka i najbardziej powierzchowna dziewczyna, jaką znała - toleruje wełniane dywaniki we własnym domu. Może wmówiła sobie, że są w stylu retro.
- Widziałaś Isabel? - spytał Alex. - Gdzieś mi zniknęła. Widocznie to już taka tendencja, pomyślała. Oczywiście
Michael nie był jej chłopakiem, nie mogła więc oczekiwać, że będzie się z nią bawił na imprezie.
- Kiedy widziałam ją ostatni raz, tańczyła z tobą - powiedziała Maria. - To był niezły show. Dziewczyny omal nie zaczęły ci wciskać banknotów dolarowych do spodni.
- Fajnie - skwitował Alex, wydawał się jednak nieobecny myślami.
- Chcę cię o coś spytać - odezwała się Maria. - O coś z zakresu obowiązków chłopaka i najlepszego przyjaciela. Chcę, żebyś mi wytłumaczył, jak działa męski umysł.
- Hmm, okay - mruknął. Wyciągnął pasmo wełny z dywanika i obracał je w palcach. - Jak byś nazwała ten kolor?
- Brunatny - odparła szybko. - A więc jeśli dziewczyna mówi chłopakowi, że go kocha, czy on nie powinien dać jej na to odpowiedzi? Oczywiście słownej.
- Zaczekaj, zaraz wezmę egzemplarz książki „Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Venus" - odpowiedział Alex, nie przestając błądzić wzrokiem po zebranych.
Maria była zadowolona, że słucha jej niezbyt uważnie. Gdyby, jak zwykle, był całkowicie skoncentrowany na jej problemach, domyśliłby się, że mówi o sobie, i chciałby poznać wszystkie szczegóły.
- Jako reprezentant facetów muszę powiedzieć, że milczenie jest pewnym rodzajem odpowiedzi - rzekł Alex. - Może nie takiej, jaką chciałaby usłyszeć dziewczyna.
- Czy oznacza, że facet nie czuje tego samego? – nalegała Maria. Wzięła do ust pasmo włosów i zaczęła je przygryzać. To okropne! Nie robiła już tego od czasu, kiedy skończyła dziewięć lat.
- Teoretycznie tak. Ale niektórym facetom trudno jest przyznać się do swoich uczuć. Duszą je w sobie.
- Muszę powiedzieć, że twoja pomoc na nic się nie zdała - poinformowała go Maria.
- Słuchaj, nie trzeba przywiązywać zbyt wielkiej wagi do słów. Powinnaś poznać, jakie ktoś żywi do ciebie uczucia, po tym, jak cię traktuje. To jest najważniejsze. Teraz idę szukać Isabel, znikającej kobiety - powiedział, wstając.
Maria została sama.
Jak on mnie traktuje? - pomyślała. Chociaż właściwie to nie zbliża się do mnie na tyle, żeby mnie traktować w jakikolwiek sposób.
***
Liz cicho otworzyła frontowe drzwi, chociaż nie było potrzeby tak się skradać. Rodzice zawsze chcieli wiedzieć, że wróciła do domu, nawet jeśli położyli się już spać.
Skierowała się prosto do drzwi swojej sypialni i dwa razy szybko zastukała we framugę, a potem trzy razy, w dłuższych odstępach. Nazywała ten rytuał „wróciłam żywa nie naćpana", oczywiście, tylko w myślach.
- Dobranoc, mi hija! - zawołał ojciec.
- Dobranoc - odpowiedziała. Zastanawiała się, czy nie powinna zadzwonić do Corinne i powiedzieć Marii, że nie przyjdzie. Sami się tego domyślą, zdecydowała.
Zeszła do kuchni. Napije się mleka, może został też jakiś kawałek indyka. Tej nocy potrzebowała czegoś, żeby móc zasnąć.
Zobaczyła, że na drzwiach lodówki wisi jej nowa fotografia. To był żenujący widok, widzieć swoją twarz zawieszoną na lodówce.
Kiedy żyła Rosa, jej fotografie zajmowały połowę drzwi lodówki. Liz przypomniała sobie, że ma iść do sutereny i sprawdzić, czy uda jej się znaleźć te fotografie. Wszystkie zdjęcia siostry zniknęły w dzień po jej śmierci.
Liz nie potrzebowała fotografii, żeby o niej pamiętać. Codziennie o niej myślała. Tak samo myślałaby o Maksie.

Gdyby...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz