niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział czternasty

***14***
Maria popatrzyła na swoją rękę. Pragnęła, aby znowu pojawiły się na niej czerwone kropki. Kiedy je zobaczy, będzie wiedziała, że łowcy głów zaatakowali ją ponownie i że można będzie zakończyć tę sprawę. To wyczekiwanie było okropne. Musiała czekać, wiedząc, że wkrótce umrze.
- Nic ci nie jest? - spytała Liz. - Powinniśmy byli pozwolić ci na dłuższy wypoczynek.
- Teraz Maxowi będzie łatwiej mnie zabić - powiedziała Maria.
Miało to zabrzmieć żartobliwie, ale Max zesztywniał nagle, Liz zbladła, a Marią wstrząsnął dreszcz.
- Gdyby Max, Michael i Ray coś pochrzanili - wtrąciła Isabel - to jeszcze masz mnie. Ja cię przywrócę do życia.
- Nie wydaje mi się, żeby w tej chwili rozmowa o pochrzanieniu czegoś była stosowna - rzekł Alex.
- Nie, to jest... doceniam to - powiedziała Maria.
I to była prawda. Isabel była gotowa ją uzdrowić, chociaż przysięgła sobie, że już nigdy nie będzie używać mocy.
- Dziękuję. Dziękuję, Izzy.
- Nadal uważam... - zaczął Michael.
- Teraz wykorzystam moc Kamienia - oświadczyła Maria. Nie mogła już dłużej znieść oczekiwania. - Ostatnio korzystałam wielokrotnie z jego mocy, raz za razem. - Ścisnęła w palcach bransoletkę, którą pożyczyła od matki. - Co robi mama? - szepnęła.
Punkciki zawirowały, aby zestalić się po chwili. Maria znalazła się w sypialni matki. Mama spała, uśmiechając się przez sen. Może już jej nigdy nie zobaczę? - pomyślała dziewczyna.
Punkciki zawirowały ponownie.
- Kocham cię, mamo! - zawołała Maria.
Kiedy się zestaliły, była znowu w salonie Raya. Tym razem atak paraliżu dosięgnął ją od razu. Wszystko widziała i słyszała, tak samo jak ostatnim razem, kiedy Michael trzymał ją w ramionach i pocieszał, że wszystko dobrze się skończy. Kiedy ją pocałował.
- Już czas - usłyszała głos Alexa. - Ona ma kropki na rękach.
Myśl o Michaelu. Nie przestawaj myśleć o Michaelu, nakazała sobie Maria. To pomoże ci przetrwać te następne minuty.
Max wstał i zaczął się do niej zbliżać. Dziewczyna poczuła, że serce trzepocze jej w piersi - jakby wiedziało, co ma nastąpić. Jakby wiedziało, że zostanie zmuszone do zatrzymania się. Max ukląkł przy niej.
- Nie dotykaj jej - rozległ się głos Michaela.
- Michael, nie ma innej... - zaczęła protestować Liz.
- Ja to zrobię - powiedział Michael. Odetchnął głęboko i przyłożył dłonie do klatki piersiowej Marii.
Czuła, że Michael próbuje nawiązać łączność. Za kilka sekund będzie martwa.
Pochylił nisko głowę; jego oczy znalazły się tuż nad oczami Marii.
- Nie myśl o niczym innym, tylko o mnie - poprosił. Żałowała, że nie może mu powiedzieć, że właśnie tak robi.
Nie spuszczał z niej wzroku, przesuwając dłonie z jej klatki piersiowej w stronę szyi. Czy miał jakieś kłopoty z nawiązaniem łączności?
- Myśl o mnie - szepnął, zrywając jej złoty łańcuszek z pierścieniem.
- Co robisz?! - krzyknął Alex.
Michael włożył pierścień na palec i zerwał się na nogi. - Ja chcę być tym, który umrze - oświadczył.
- Musimy się trzymać naszego planu - nalegał Max.
- Nie - rzucił Michael. - Koniec dyskusji - dodał, zaciskając dłoń w pięść. - Nikt mi nie odbierze tego pierścienia. Albo, zamiast Marii, użyjecie mnie, albo cały plan się zawali.
Nie! Maria chciała krzyknąć, lecz nie mogła wydobyć głosu.
- Teraz oni nawiązują łączność ze mną - powiedział Michael. Wyciągnął rękę, żeby wszyscy mogli zobaczyć czerwone kropki, które się na niej pojawiły.
Max podbiegł do przyjaciela i położył mu dłonie na piersi. Przez ciało Marii przebiegł gwałtowny dreszcz. Gdy atak paraliżu minął, usiadła na podłodze.
- Nie rób tego! - zawołała.
To nie było w porządku, to ona powinna umrzeć.
Ale już było za późno. Michael osunął się na podłogę. Jego ciało zadrgało konwulsyjnie, a po chwili znieruchomiało. Zauważyła banieczki piany na jego wargach.
- Max, co ty zrobiłeś?! - zawołała Isabel. Max odsunął się od przyjaciela.
- Niczego nie zrobiłem. Nie zdążyłem nawet nawiązać z nim łączności.

- Czy on nie żyje?! - krzyknęła Maria. - Czy Michael nie żyje?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz